To już niecałe 3 lata minęły od momentu kiedy po raz pierwszy wrzuciłem swój plecak na pickupa i ruszyłem na pace. Jak zwykle towarzyszyły mi mieszane uczucia – z jednej strony lęk przed nieznanym i stres, a z drugiej narastająca adrenalina. Gdzieś pomiędzy tymi emocjami znajdowały się karnistry z bimbrem wiezione przez gruzińskich żołnierzy do rodzinnej miejscowości, a gdzieś za widniał Kaukaz.
Droga z Mesti do Ushguli jest dość kręta, tak więc jedyna możliwość pokonania jej to … taxi, albo spory cztero-dniowy spacerek. Problem w tym, że nie do końca zdawałem sobie z tego sprawę i ochoczo zacząłem dreptać ścieżką z 20kg plecakiem. Po paru godzinach zrozumiałem, że ta podróż może zająć trochę więcej czasu niż planowałem, a wody jednak nie starczy. Przejechał kolejny pickup. Za pół godziny jeep. Na horyzoncie zaczął migać kolejny. Nie było innej opcji – autostop. Tutaj muszę nadmienić, że Gruzja była krajem, w którym stopowało mi się najtrudniej. I to nie ze względu na częstotliwość łapanych przy drodze gruzinów (i ormian, lub też ruskich), ale ze względu na to, że nigdy nie mogłem z nimi przejechać sensownej odległości. Zawsze kończyło się na gulaniu i szamaniu szaszłyków. Czasem na tańcowaniu… Ale w większości wypadków to wujitsu zawiązywało między nami przyjaźnie…
Tym razem nadjechał wojskowy pickup. Wtedy miałem jeszcze w głowie zachodnie myśli w stylu:
cholercia, zaraz mi mandat wlepią za to, że ich zatrzymałem… może lepiej się wycofać? Tak, schowam się w krzaki, a wcześniej udam, że po prostu nagle zacząłem ćwiczyć pajacyka na drodze i po prostu za wysoko machnąłem prawą ręką z wyciągniętym kciukiem. U nas w Polsce tak się robi. Podczas ćwiczeń. To nic nadzwyczajnego. Kupią to na bank.
Zamiast tego wydukałem z siebie:
– Ushguli? Mażna? Z Wami?
– Mażna
No i pojechaliśmy na pace. Mam nawet sklejony na dawną prezentację w Kei materiał. Nakręcony chyba jeszcze starym sony ericssonem, także podziwiajcie!
No a takie widoki czekały po przyjeździe na pace…
A to był dopiero początek przygody. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że jeden z tych wojaków wyłysiał podczas wojny w Karabachu. Nie wiedziałem też, że uda mi się tam dojechać i że wyląduje na gruzińskim weselu. Ale o tym wkrótce 🙂