- Będą takie miejsca, w których szałarma będzie i po 80 zł. – pogroził palcem Krzysztof.
- 20 USD za bułkę z mięsem? – zapytałem ponownie, aby upewnić się że dobrze zrozumiałem.
- ale jaka bułkę!
Wracałem z plaży. Na dystansie 8 km wybrałem stary, dobry i sprawdzony sposób komunikacji, czyli własne stopy. Podczas tego spaceru autobus linii 16 jeżdżący wzdłuż granicy minął mnie raz. Można więc wnioskować że jeżdżą mniej więcej co godzinę.
W połowie drogi zaczął o sobie przypominać mój stary, wierny przyjaciel głód. Zacząłem rozglądać się za jakimś potencjalnym celem, w którym mógłbym zaspokoić swoją pierwotną potrzebę. Mniej więcej na wysokości lotniska w Eilat znalazłem mała budeczkę z kebabem. Wycierając resztki śliny z koszuli sięgnąłem do pocket-belta (sakiewko-paska) i wyjąłem wygniecione 20 szekli. Swoją drogą muszę w końcu przywieźć jakiś banknot do kraju. Izraelskie zasługują na to wyróżnienie. Kiedy już szykowałem się do krzyknięcia KEBAAAB dostrzegłem mała cenę w rogu wielkiego plakatu z namalowanym idealnym plackiem z baranina…
- 45 Szekli? Za kebab?
- Tak, ale duży i dobry! Najlepszy w Izrael! – uśmiechnął się Żyd.
Długo że sobą walczylem… No bo jak to tak, ludzie w kraju pół dnia tyraja na te 45 zł, a ja mam je sobie tak po prostu chamsko przyżreć? Czy ja w ogóle byłbym w stanie na siebie jeszcze spojrzeć po takiej akcji. To ma być tanie podróżowanie? To ja tu o każdą złotówkę przy zakupie biletu walczę, a później w chwili słabości te pieniądze zjadam? Równie dobrze mógłbym te szekle polać keczupem i wsunąć je całe z uśmiechem na twarzy. No i oczywiście udokumentować to zdjęciem z jakimś boskim filtrem i wrzucić na insta. Gdzie ja jestem? Jak się tu znalazlem?
W supermarkecie mieli bardzo dobre zaopatrzenie. Za 5 swiezych, zapakowanych pit, 2 rodzaje hummusu, pulpe pomidorowa i szynkę zapłaciłem 30 zł. Wiadomo, Kauffland w Radomiu to nie byl, ale jak na Izrael cena była bardzo przystępna. W hostelu była mikrofala, więc finalnie rozdzielilem ten posiłek na wieczorny i poranny.
Z pełnym brzuchem o 7 rano za 38,5 szekla udałem się do Mitspe Ramon, czyli miejscowości położonej na pustyni skąd rozpościera się masa ciekawych szlaków. Droga powinna zająć 2,5h. Póki co jestem jedynym turysta i jadę autobusem z gromadka żołnierzy. Jutro kierunek na Jerozolimę. Może stopem? Mam nadzieję że nie spotkam żadnego podstawionego typa, z czego będę musiał się spowiadać podczas wylotu. Jeździć do Palestyny też mi zabronili. Nie lubię, gdy ktoś mi czegoś zabrania…. Zobaczymy…