– Hey Mister! Photo? Photo from Mumbaj?
Drugi raz jestem w Indiach i drugi raz w Mumbaju. Drugi też raz nie mam zbyt wiele czasu dla tego gigantycznego molocha. Przyleciałem w najgorszym możliwym okresie, czyli w maju – w momencie, kiedy nawet Hindusi uciekają do klimatyzowanych pomieszczeń. Swoją drogą wiedzieliście, że slumsy w Mumbaju dotykają bezpośrednio lotniska? Zainteresowanym polecam to nagranie.
Oficjalnie, wraz z miastami satelickimi żyje tu ponad 23 (słownie DWADZIEŚCIA TRZY) miliony ludzi. Ponad połowa Polaków na obszarze o powierzchni niecałych 500 km kwadratowych. I tych ludzi widać. Widać ich wszędzie, w metrze, na ulicach, w barach, w pubach, w parkach, na chodnikach, w tuk-tukach. Ten obszar jest dosłownie zalany przez ludzi, którzy w najgorętszym miesiącu w roku są w stanie pozbawić Cię resztek Twojej energii przepychając się, targując się, zaczepiając Cię i szarpiąc za Twoją kieszeń. Dlatego pomimo tego, że Indie to najdziwniejsze i najbardziej pokręcone miejsce w jakim byłem, co sprawia, że na pewno tutaj wrócę, to jednak nigdy nie będzie dla mnie moją Itaką.
Na pewno jest to miejsce, które jest polecane jako najlżejsze wejście w ten kraj. I to prawda! Mumbaj jest bardzo europejski. Wraz ze swoją brytyjską architekturą potrafi rozczulić niejednego fana Bollywoodu. Dla mnie jak zwykle był to moment, aby uchwycić kilka spojrzeń. Zarówno tych dyskretnych, jak i tych nachalnych i niepohamowanych. Mój pierwszy przystanek w podróży do Sikkim.