Jestem winien małe wyjaśnienie. Ponieważ w poprzednim wpisie zacząłem się zastanawiać, co może być ciekawego w tej „stercie kamieni” muszę napisać małe sprostowanie. Izrael to świetny kierunek jeżeli interesuje nas trekking po pustyni. Zaraz po przyjechaniu do hostelu w Mitzpe Ramon udałem się na spacerek po pustyni. Pięciogodzinny. Podczas którego po raz drugi spaliłem, spalone już słońcem ciało.
Ale wracając jeszcze na chwilę do hostelu. Polecam szczerze Green Backpackers Hostel. Świetne miejsce. Jedynym mankamentem byli chyba Ci Ukochani Niemcy, którzy byli dosłownie wszędzie w tym hostelu. Lokalizacja rewelacyjna, bo naprzeciwko przystanku autobusowego, skąd łatwo można się dostać do Jerozolimy, albo do miejscowości Beer Szewa, która jest odpowiednikiem Koluszek w Polsce. Co prawda chyba nie ma tutaj corocznej licytacji niedostarczonych paczek przez Pocztę Polską, ale jest to świetny punkt przesiadkowy na cały kraj. Ja jechałem autobusem nr 65 o 6:50 za 15 szekli. Z Ber Szewy autobusy do Jerozolimy odjeżdżały ze stanowiska 11 za 27 szekli.
Oczywiście możliwości trekkingowych na pustyni jest co nie miara, a szlaki oznaczone są w bardzo dokładny polski sposób, a mianowicie z użyciem tego samego schematu znaków na ścieżkach. Ani razu nie miałem kłopotów i nie zgubiłem się. Szedłem dość żwawo, bo mijałem wszystkich na trasie (może dzięki temu, że miałem ze sobą 3kg plecak, a nie 30;)). Po skończonym trekkingu odbiłem na trasę, gdzie złapałem pierwszego stopa w Izraelu. Ale o tym, już kiedy indziej.